Dr Ryzenko z CBK PAN: awaria Starlinera to tylko pewne zaburzenie w działalności ISS

Stacja ISS, Adobe Stock
Stacja ISS, Adobe Stock

Awaria kapsuły Starliner to tylko zaburzenie w działalności stacji kosmicznej. Astronauci to profesjonaliści i poradzą sobie ze zmianą w misji - mówi w rozmowie z PAP dr Jakub Ryzenko z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Już ponad dwa miesiące - zamiast planowanego tygodnia - spędziła na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) dwójka astronautów, Barry "Butch" Wilmore - dowódca misji, i Sunita "Suni" Williams, którzy testowali nową, opracowaną przez koncern Boeing kapsułę Starliner. Zgodnie z komunikatem NASA ich pobyt (rozpoczęty 6 czerwca), w związku z awarią testowanego pojazdu, przedłuży się. O konsekwencjach dla NASA, pracy ISS i samych astronautów mówi dr Jakub Ryzenko z Centrum Badań Kosmicznych PAN, specjalista w zakresie polityki kosmicznej, współpracy międzynarodowej w działalności kosmicznej oraz wykorzystania technik satelitarnych i dronów w obszarze bezpieczeństwa.

Kosmiczne kapsuły wykorzystywane są od dekad, ale Starliner to nowa konstrukcja, a odpowiedzialna za nią firma wcześniej takich pojazdów nie budowała – zwraca uwagę ekspert.

"Kapsuły znane są oczywiście od dawna, ale mają różną konstrukcję. Starliner to zupełnie nowy pojazd. NASA eksperymentuje z nowymi dostawcami technologii i usług. Trudno Boeinga nazwać w tym względzie nowym, ale jeśli chodzi o budowę orbitalnej kapsuły, to firma debiutuje. Ten projekt to dla niej między innymi próba odnalezienia się w kosmicznym wyścigu, w którym uczestniczą nowi gracze, tacy jak SpaceX czy inne firmy. One działają w tym sektorze często sprawniej, skuteczniej, a przy tym: inaczej" – mówi dr Ryzenko.

Niekoniecznie jednak trzeba mówić o porażce – uważa.

"Tego, co się stało, nie nazwałbym jednoznaczną porażką, ale wyraźnym sygnałem, że nie jest łatwo zmienić filozofię działania wewnątrz organizacji. Mowa o pewnej filozofii technicznej" - powiedział dr Ryzenko.

Jak zaznaczył, właśnie pojawiły się informacje o problemach z systemem SLS, który ma zawieźć ludzi na Księżyc. "Nie jest jednak dla mnie zaskoczeniem, że pojawiły się problemy; one mogły się zdarzyć. Zaskoczyło mnie to, że doszło do nich w locie z ludźmi na pokładzie. Spodziewałbym się ich raczej w teście bezzałogowym. Zwróćmy uwagę, jak wygląda np. rozwój Starshipa – z góry przyjęte jest założenie, że pewna część lotów się nie powiedzie. SpaceX przyjęło, że lepiej uczyć się na błędach, niż sprawdzać wszystko w warunkach laboratoryjnych, i ta filozofia doskonale się sprawdza. Dzięki temu widzimy także sukcesy rakiet Falcon i kapsuł Dragon" - podkreślił.

Jeśli dwójka astronautów nie wróci Starlinerem na Ziemię, zostanie na stacji ISS do lutego 2025 r. – przypomniał specjalista.

"Obecnie latające do ISS kapsuły Dragon są budowane zgodnie z terminarzem lotów. Nie ma awaryjnego pojazdu, który cały czas czekałby w gotowości. Taką praktykę stosowano kiedyś, w przypadku wahadłowców, po katastrofie Columbii. Utrzymywanie takiego pojazdu to jednak duże wyzwanie. Jestem przekonany, że już w czasie przygotowywania Starlinera przyjęto scenariusz awaryjny, w którym astronauci pozostają na pokładzie stacji i wracają w kolejnym planowym locie" – sugerował.

W opinii dra Ryzenki jest to pewna niedogodność, która jednak nie powinna znacząco zakłócić pracy stacji ISS.

"To raczej tylko pewne zaburzenie. Boeing twierdzi, że usterki udało się usunąć, ale najpewniej NASA zdecyduje o pozostawieniu astronautów na stacji. W tym scenariuszu wrócą dopiero w lutym kapsułą Dragon SpaceX, razem z kolejną załogą. Z tego powodu w następnym locie na ISS, który nastąpi prawdopodobnie we wrześniu, zamiast czwórki załogi, poleci dwójka. Zabraknie więc dwóch osób szkolonych do konkretnej misji, do konkretnych prac. Ich zadania będą musieli w części przejąć astronauci, którzy lecieli tylko z misją przetestowania Starlinera. Będą musieli zostać na bieżąco przeszkoleni. Są to jednak profesjonaliści i na pewno sobie poradzą. Mogą także poświęcić na pracę więcej czasu, jeśli będzie to potrzebne. Być może jakieś eksperymenty zostaną przesunięte. Takie sytuacje są jednak brane pod uwagę. To pewnego rodzaju poduszka bezpieczeństwa, która poprawnie zadziałała" - tłumaczył dr Ryzenko.

Tego, co się stało, nie nazwałbym jednoznaczną porażką, ale wyraźnym sygnałem, że nie jest łatwo zmienić filozofię działania wewnątrz organizacji. Mowa o pewnej filozofii technicznej - dr Ryzenko

O zaopatrzenie załoga Międzynarodowej Stacji Kosmicznej także nie musi się martwić.

"Z pewnością w kapsule Dragon, która we wrześniu ma polecieć na ISS z astronautami, będą musiały znaleźć się dodatkowe zapasy. Natomiast pamiętajmy, że na stacji przewidziana jest pewna rezerwa. Sprawdziła się właśnie po katastrofie Columbii, kiedy przez dłuższy czas na orbitę nie poleciał żaden wahadłowiec, a były to pojazdy, które stanowiły główny środek transportu na stację. Ograniczono wtedy nawet racje żywnościowe. Jednak nikt nie głodował; zmniejszył się tylko komfort. Ale dzisiaj na stację kosmiczną często latają statki zaopatrzeniowe i logistyka jest bardzo elastyczna. Właściwie w każdej chwili można dostarczyć na Stację ładunek" – podkreśla ekspert.

Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA nie ma łatwego zadania z podjęciem decyzji, ale raczej można się spodziewać konkretnego werdyktu – zauważa dr Ryzenko.

"NASA znalazła się w niełatwej sytuacji, jeśli chodzi o podjęcie decyzji, czy astronauci mają zostać, czy wrócić Starlinerem. To prawda, że w loty kosmiczne wpisane jest pewne akceptowalne ryzyko. Jest ono nawet tak wysokie, że gdyby dotyczyło pasażerskich lotów samolotowych, wielu z nas doświadczyłoby katastrofy. Jednak jest ono utrzymywane w ścisłych granicach. Boeing zapewnia, że powrót jego kapsułą jest bezpieczny. Pytanie: czy NASA czuje się gotowa, by podjąć ryzyko. Konsekwencje katastrofy, w tym wizerunkowe i polityczne, byłyby ogromne. Myślę więc, że w tym przypadku NASA znacznie podwyższy próg ryzyka w stosunku do sytuacji sprzed startu. Aby pozwolić astronautom wrócić Starlinerem, musiałaby mieć prawie absolutną pewność, że lot będzie bezpieczny. Tym bardziej, można się spodziewać takiego podejścia, że w przeszłości błędne decyzje doprowadziły do katastrof. Tak było w przypadku Columbii. Tak było w przypadku Challengera. Z dużą pewnością można się więc spodziewać, że dwójka astronautów, która miała wrócić krótko po starcie, zostanie na Stacji do przyszłego roku" – wyjaśnia ekspert CBK PAN.

 

Dr Jakub Ryzenko pełnił m.in. funkcje szefa Polskiego Biura ds. Przestrzeni Kosmicznej oraz doradcy Ministerstwa Gospodarki w obszarze polityki kosmicznej. Obecnie pełni funkcję kierownika Centrum Informacji Kryzysowej Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie. (PAP)

Autor: Marek Matacz

mat/ zan/ jpn/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Firma AROBS Polska weźmie udział w misji usuwania kosmicznych śmieci

  • Fot. Adobe Stock

    Polskie firmy podpisały porozumienie ws. współpracy dot. satelitarnej obserwacji Ziemi

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera