
<strong>Nasze życie jest cudem i niezasłużonym darem, ale widać to wyraźniej w perspektywie śmierci</strong> - powiedział filozof prof. Ireneusz Ziemiński kierownik Zakładu Filozofii Współczesnej Uniwersytetu Szczecińskiego w rozmowie z PAP.
Prof. Ireneusz Ziemiński: - Podstawowe pytania związane ze śmiercią są dwa: dlaczego umieramy? oraz: czy śmierć może mieć dla człowieka sens? Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że tysiąc lat temu nikt nie mógł przewidzieć mojego istnienia, zatem z perspektywy całości dziejów świata jest ono w najwyższym stopniu nieprawdopodobne. W takim jednak razie moje zaistnienie jest cudem i absolutnie niezasłużonym darem.
Istniejąc jednak, traktuję własne życie jako oczywistość, nie mogąc pogodzić się z tym, że będę musiał umrzeć. Nawiasem mówiąc Pascal sądził, że najbardziej adekwatnym obrazem doli ludzkiej jest więzienie, w którym przebywają osoby skazane na śmierć, oczekujące egzekucji. Ponieważ prawdy te dotyczą każdego z nas, dlatego dramatycznie poszukujemy jakiejś ponadczasowej wartości, która mogłaby ocalić sens naszego życia i śmierci.
W moim odczuciu sensem śmierci może być tylko nadzieja życia wiecznego bądź ofiara złożona w imię ocalenia życia innej osoby. Dlatego wspominając zmarłych winniśmy pamiętać o tych wszystkich bezimiennych ofiarach wojen, rewolucji i systemów totalitarnych, dzięki którym nasze życie wolne jest od tej udręki, jaka była ich udziałem. Powinniśmy ufać, że ich ofiara miała sens i że ich życie nie zakończyło się definitywnie z chwilą śmierci; ufność ta wyrasta z zakorzenionego w nas buntu przeciwko śmierci i nadziei, że życie czemuś ostatecznie służy.
PAP: - Co oznacza śmierć dla osoby wierzącej, a co dla osoby niewierzącej? Jakie mają tutaj przekonania? Na czym polega różnica między nimi?
Prof. Ireneusz Ziemiński: - Punktem wyjścia wierzącego i niewierzącego jest - z istoty dwuznaczne - doświadczenie śmierci; jawi się ona jako ciągle obecny horyzont życia oraz jego ostateczna granica. Osoba wierząca w nieśmiertelność postrzega tę granicę jako zapowiedź, nadzieję dalszego, odmienionego życia; osoba nie wierząca w nieśmiertelność widzi w niej definitywny kres istnienia.
Wiara i niewiara w życie wieczne nie jest jednak w prosty sposób zależna od wiary lub niewiary w istnienie Boga; coraz częściej zdarzają się osoby, deklarujące się jako chrześcijanie, odrzucające jednak wiarę w życie wieczne, podobnie jak nie brakuje ateistów uważających za możliwą, a nawet realną jakąś postać życia przyszłego np. wciąż modna jest na Zachodzie idea reinkarnacji.
Różnica zasadnicza sprowadza się zatem do kwestii interpretacji istoty śmierci: człowiek religijny, zwłaszcza chrześcijanin, upatruje w niej kary za grzech, niewierzący skłonny jest widzieć w niej nieubłagane prawo przyrody, któremu podlegamy jako istoty biologiczne. Wierzący zatem kwestionuje konieczność śmierci, widząc w niej nieracjonalny przypadek lub skutek złego użycia wolności, natomiast niewierzący dostrzega w niej absolutną konieczność.
Koncepcja przypadku - winy, grzechu - jako przyczyny śmierci jest mimo wszystko optymistyczna. Wprawdzie to sam człowiek sprowadził na siebie śmierć, w wyniku czego jest obecnie oddzielony od Boga, to jednak ma wciąż nadzieję na uwolnienie od winy i jej skutków; Bóg przecież, jako stwórca życia, panuje nad śmiercią i może nas z niej wyzwolić. Jak mówił Pascal, wskrzeszenie nie jest większym cudem aniżeli stworzenie.
Idea konieczności śmierci jest głęboko pesymistyczna. Wprawdzie uwalnia człowieka od odpowiedzialności za własną śmiertelność, to jednak nie daje żadnej nadziei ocalenia ze śmierci. Postawa wierzącego jest zatem wiarą w ostateczny triumf życia; postawa niewierzącego jest głębokim pesymizmem, wyrażającym się w przekonaniu o nieuchronnym triumfie nicości.
PAP: - Czemu służy, jak można interpretować, wspominanie zmarłych 1 listopada? Czy przez te zabiegi, zwyczaje, związane ze świętem śmierć staje się dla nas bardziej zrozumiała? Czy w ten sposób udaje się "oswajać" śmierć?
Prof. Ireneusz Ziemiński: - Wspominanie zmarłych jest obecne w każdej kulturze; w najdawniejszych czasach było motywowane lękiem przed zmarłymi, którzy - jeśli nie zostaną przebłagani odpowiednimi ofiarami - mogą wrócić na ziemię i nękać żywych. Obecnie w świecie zachodnim wspominanie zmarłych ma bardziej charakter laickiej koncepcji nieśmiertelności, sprowadzającej się do sławy i pamięci u przyszłych pokoleń; jest zatem swoistym egoizmem - podtrzymywaniem tradycji po to, by także o nas po naszej śmierci pamiętano.
W tym egoizmie ujawnia się zatem lęk człowieka współczesnego nie tylko przed śmiercią, lecz także przed zapomnieniem. Wspominanie zmarłych nie czyni śmierci bardziej zrozumiałą, chociaż do pewnego stopnia może nas z nią oswajać. Oswajanie to jest jednak dość niebezpieczne, nie pozwala bowiem dojrzeć w śmierci wielkiego misterium. Bardzo niebezpieczną formą tego oswajania są podejmowane niekiedy próby legalizacji eutanazji, dają one bowiem człowiekowi złudne przekonanie, że panuje nad swoim losem - także nad śmiercią; co gorsza, dając nam prawo do śmierci, nakładają na innych obowiązek pomocy w naszym samobójstwie. Zmiana ta może mieć dalekosiężne skutki dla naszej cywilizacji, ustanowienie bowiem prawa do śmierci może być podstawą kwestionowania oczywistego do tej pory prawa do życia i jego ochrony.
PAP: - O czym powinniśmy pamiętać odwiedzając groby naszych bliskich?
Prof. Ireneusz Ziemiński: - Odwiedzając groby bliskich próbujemy za wszelką cenę ocalić ich od zapomnienia; w rzeczywistości jednak rytuał ten pogłębia przepaść między żywymi i umarłymi. Trzeba bowiem pamiętać, że znicze i kwiaty mają podtrzymywać iluzję życia, które bezpowrotnie przeminęło i nie da się go w żadne sposób przywrócić. Mówimy często o zmarłym, że będzie żył zawsze w naszej pamięci; fakt jego śmierci jednak potwierdza prawdę wręcz przeciwną - że nigdy już nie będzie wśród nas obecny. W tym sensie czyjaś śmierć, zwłaszcza osoby bliskiej, daje nam mglistą świadomość nicości; miejsce po zmarłym pozostanie na zawsze puste i niemożliwe do zastąpienia przez nikogo. Dlatego właśnie bardzo często dopiero po śmierci potrafimy docenić innych; za życia ich obecności zdajemy się nie zauważać.
W minionych wiekach na tablicach nagrobnych popularny był napis skierowany do przechodnia: "kim ty jesteś, ja byłem, kim ja jestem, ty będziesz". Wątpliwe, by wrażliwość współczesnego człowieka gotowa była na przyjęcie tej prawdy w całej jej dosłowności; chcemy wszak wierzyć, że nasze życie nie jest bynajmniej snem ani iluzją, lecz realnością, która nigdy się nie skończy. Dlatego tak trudno nam uwierzyć, że my także kiedyś umrzemy.
PAP: - Jak ocenić współczesną kulturę (moralność, naukę, sztukę), a także przekazy medialne w aspekcie ich sposobów mówienia o śmierci? Czy tutaj można mieć jakieś zastrzeżenia? Jakieś wskazówki?
Prof. Ireneusz Ziemiński: - Obraz śmierci we współczesnej kulturze jest bardzo dwuznaczny. Z jednej strony jest ona przesycona makabrycznymi wizjami śmierci, najczęściej jednak ukazuje ją - wzorem dawnych mitów - jako przypadek, wynik zbrodni, błędu lub zbiegu nieszczęśliwych okoliczności. Z drugiej strony obserwujemy dzisiaj niespotykaną wprost wrażliwość na śmierć, czego przykładem hospicja, ruchy obrony życia, działania na rzecz walki z przemocą.
W mediach natomiast szczytowym przykładem mądrego ukazywania śmierci jako wielkiej tajemnicy, która dotyczy każdego z nas, było oczywiście umieranie Jana Pawła II. Ten obraz jednak powinien przypominać, że śmierć nie jest zdarzeniem wyjątkowym, lecz powszechnym. Inna dwuznaczność występuje w sporach etycznych: z jednej strony dyskutuje się szeroko problem prawa do śmierci, epatując pojęciem godnego umierania, czy wręcz "dobrej" śmierci; z drugiej strony podkreśla się znaczenie postaw heroicznych, szczytem których jest ofiara z własnego życia.
Podobne zjawiska obserwujemy w medycynie: z jednej strony snuje ona ambitne plany znaczącego wydłużenia życia - wzorem dawnych utopistów, jak Condorcet, którzy ufali, że postęp nauki może doprowadzić nawet do całkowitej eliminacji śmierci - z drugiej strony poszukuje się operatywnej definicji śmierci, która pozwoliłaby uznać za zmarłe te osoby, których życie - zgodnie z naszymi zewnętrznymi ocenami - nie ma już wartości, na przykład z powodu bezpowrotnej utraty świadomości.
Jednak za rzeczywiście niebezpieczne dla ludzkiej samowiedzy widziałbym jednak zapomnienie o śmierci, wypieranie jej z jednostkowej świadomości ludzi; temu wypieraniu, paradoksalnie, sprzyja także tradycja 1 listopada. Dzień ten jest jedynym w roku, kiedy wypada mówić o śmierci; w pozostałe dni wolimy o niej milczeć.
* * *
Ireneusz Ziemiński - filozof, dr hab. prof. Uniwersytetu Szczecińskiego (US), kierownik Zakładu Filozofii Współczesnej US, wykładowca Collegium Civitas w Warszawie, autor książki "Zagadnienie śmierci w filozofii analitycznej".
Rozmawiał Norbert Nowotnik
PAP - Nauka w Polsce
bsz
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.