Urbanizacja zmniejsza liczbę gatunków zapylaczy o 43 procent

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

W miastach występuje średnio o 43 proc. mniej gatunków owadów zapylających niż na terenach mniej zurbanizowanych - wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z University of Sheffield.

Artykuł na ten temat ukazał się w czasopiśmie Proceedings of the Royal Society B (DOI 10.1098/rspb.2025.0102).

Zespół badawczy analizował obecność zapylaczy na działkach ogrodniczych w trzech angielskich miastach: Sheffield, Leeds i Leicester. Porównał miejsca położone w ścisłym centrum oraz na obrzeżach. Okazało się, że w tych gęściej zabudowanych rejonach liczba gatunków zapylaczy oraz ich liczebność były znacznie niższe - nawet o 43 proc.

Najbardziej wrażliwe na skutki urbanizacji okazały się ćmy i bzygi, czyli muchówki często pełniące funkcje zapylaczy. To nowe odkrycie, ponieważ dotychczas uwaga badaczy koncentrowała się głównie na pszczołach. Tymczasem także inne grupy owadów pełnią równie ważne funkcje w ekosystemach, a - jak pokazały wyniki - mogą być jeszcze bardziej podatne na zmiany związane z przekształcaniem środowiska.

Spadek liczby zapylaczy w miastach autorzy powiązali przede wszystkim z utratą zieleni: skupisk drzew, łąk i zarośli. Zmniejszenie liczby takich obszarów ogranicza dostępność pożywienia i miejsc lęgowych dla owadów.

- Działki ogrodnicze tworzą zielone enklawy w miastach i oferują różnorodność roślin wspierających zapylacze. Jednak im więcej betonu, asfaltu i budynków wokół nich, tym mniej siedlisk dla owadów. Może to wpływać nie tylko na obecność zapylaczy, ale i na plony uprawianych tam roślin - powiedziała jedna z autorek badania prof. Jill Edmondson.

Jak dodała, niektóre gatunki mają dodatkowe wymagania siedliskowe. Ćmy potrzebują koron drzew i roślin pokarmowych dla swoich gąsienic, bzygi - wód stojących, w których się rozmnażają. Takie warunki są trudne do znalezienia w mocno zabudowanych częściach miast.

- Właściwie wszystkie owady zapylające mają kłopoty ze znalezieniem na obszarach miejskich odpowiedniego pokarmu i siedlisk, ale nasze badanie pokazało, że niektóre z nich, takie jak ćmy i bzygi, są szczególnie wrażliwe na miejskie warunki - dodał dr Stuart Campbell.

Autorzy podkreślili, że ochrona zapylaczy w miastach wymaga lepszego zrozumienia ich potrzeb oraz współpracy z urbanistami i decydentami. Chodzi o to, by projektować przestrzenie miejskie w sposób sprzyjający różnorodnym gatunkom owadów.

Przypomnieli też, że zapylacze są niezbędne do rozmnażania aż 90 proc. dziko rosnących roślin kwiatowych oraz wielu roślin uprawnych. Ich obecność bezpośrednio wpływa na stabilność ekosystemów i produkcję żywności.

- Nasze badanie pokazuje, jak ważne dla owadów są miejskie tereny zielone, takie jak łąki, zarośla czy drzewa. A same owady są potrzebne nie tylko po to, by upiększać i ożywiać nasze ogrody, ale także by wspierać światowe systemy rolnicze - podsumowała prof. Edmondson.

Katarzyna Czechowicz (PAP)

kap/ zan/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Kuba/ Ruszył program ratowania ślimaków zagrożonych z powodu swej urody

  • Fot. Adobe Stock

    Europejskie lasy pochłaniają coraz mniej węgla

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera