Nasze firmy chcą dołączyć do wyścigu w górnictwie kosmicznym; jesteśmy w stanie dostarczyć specjalistyczne mechanizmy do tej zupełnie nowej branży gospodarki - powiedział PAP szef Polskiej Agencji Kosmicznej dr hab. Grzegorz Brona. Naszą wizytówką są już firmy wytwarzające wiertła kosmiczne.
"Systemy wbijające się w powierzchnie planet, takie jak polski Kret, mogą być w przyszłości wykorzystywane w tzw. górnictwie kosmicznym, czyli pozyskiwaniu cennego materiału z innych ciał niebieskich; nie z Marsa, ale prawdopodobnie z Księżyca lub z asteroid" - wyjaśnił Brona.
"Polska jest w stanie dostarczyć specjalistyczne mechanizmy właśnie do tej rodzącej się w tej chwili dziedziny gospodarki" - podkreślił szef PAK.
Górnictwo kosmiczne, jak podkreślił, jako nowa dziedzina często traktowane jest z wielkim niedowierzaniem. "Narodziło się kilka lat temu. Pierwsze misje poleciały, wbiły się w inne planety - zaczęły je badać pod kątem składu chemicznego powierzchni. W niedalekiej przyszłości polecą pierwsze misje, które na Ziemię sprowadzą fragmenty układów geologicznych z tych planet i innych ciał niebieskich" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że w tej chwili planuje się już misje na lata 30. i 40. mające sprowadzić na orbitę okołoziemską asteroidy, z których będzie można czerpać bardzo rzadkie pierwiastki wykorzystywane na Ziemi.
"Nasz kraj zaczyna dostrzegać ten obszar działalności kosmicznej. Polska przez 50 lat była nieco zapóźniona, jeśli chodzi o rozwój przemysłu kosmicznego. Teraz wykorzystujemy nowe szanse, które ten rynek stwarza. Jedną z takich szans jest dołączenie do wyścigu związanego z górnictwem kosmicznym" - ocenił.
Zdaniem Brony w Polsce są firmy, które chcą działać w górnictwie kosmicznym. "Nie mówię tutaj o dużych firmach państwowych, ale o start-upach, które chcą dostarczać pewnych technologii, które będą używane w misjach kosmicznych po to, żeby pozyskać rzadkie materiały z innych planet, czy innych ciał niebieskich" - powiedział.
Według niego polskich firm zainteresowanych tym rynkiem jest kilka. "To start-upy, które zawiązały specjalne konsorcjum związane z eksploracją międzyplanetarną i z wydobyciem kosmicznym. Nie mówimy tu o wysyłaniu górników na inne ciała niebieskie, ale o dostarczaniu pewnych podsystemów, takich jak młotek, który teraz leci na Marsa czy system żagla słonecznego, który jest w stanie napędzić satelity czy sondy kosmiczne udające się do odległych ciał niebieskich" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że międzynarodowy rynek górnictwa kosmicznego dopiero powstaje. "Jest kilka większych amerykańskich start-upów, które pozyskały spory kapitał m.in. od Googla czy innych gigantów światowego rynku. Taki rynek powstaje też np. w Luksemburgu, który stworzył sprzyjające prawo dotyczące firm kosmicznych zainteresowanych wydobywaniem w przyszłości substancji na innych planetach" - wskazał.
Podkreślił, że Polska również dostrzegła ten aspekt działalności gospodarczej i podpisała porozumienie z Luksemburgiem, które obejmuje m.in. współpracę z sektorem kosmicznym - w szczególności branżą górnictwa kosmicznego. "To porozumienie zostało podpisane dlatego, że dostrzeżono firmy, w tym polskie, które są bardzo mocno zainteresowane górnictwem kosmicznym" - dodał. Nasze podmioty, jak powiedział, są w stanie wytworzyć podsystemy mające zastosowanie w branży i chciałyby wejść w globalny łańcuch dostaw, co ma umożliwić umowa zawarta między Polską a Luksemburgiem.
Brona zwrócił uwagę, że w większości misji kosmicznych uczestniczą nie pojedyncze firmy czy państwa, ale konsorcja państwowe lub konsorcja firm. "Wiąże się to z tym, że podbój kosmosu jest z jednej strony drogi, a z drugiej bardzo skomplikowany" - zaznaczył.
Dlatego, jak powiedział, warto znaleźć na rynku firmę, która zaczęła się już w czymś specjalizować, nawiązać z nią współpracę, "a nie wymyślać koło od początku".
"Polskie firmy, które wytwarzają kosmiczne wiertła, są dostrzegane na całym świecie i prawdopodobnie w przyszłości dostarczą swój sprzęt, jeżeli nie do wszystkich, to przynajmniej do większości podobnych misji kosmicznych związanych z górnictwem kosmicznym" - ocenił.
Według niego współpraca, wchodzenie w łańcuchy dostaw jest potrzebne. "Mniejsze firmy zazwyczaj specjalizują się w konkretnych podsystemach, te większe próbują integrować misję w całość i wysłać ją w kierunku asteroidy czy też księżyca, a w przyszłości również Marsa" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że systemy, które lecą w kosmos są drogie. "To wynika z tego, że muszą być bardzo dokładnie sprawdzone, przetestowane na wielu etapach, żeby na pewno zadziałały w kosmosie" - wyjaśnił. W związku z tym, jak dodał, muszą być testowane miesiącami na Ziemi, muszą być poddawane testom zniszczeniowym, co powoduje, że same instrumenty są znacznie droższe niż te, których używa się na Ziemi. "Koszty takich pojedynczych instrumentów mogą iść w miliony dolarów czy euro" - powiedział.
Brona podkreślił, że na rynku międzynarodowym obserwuje się obecnie nowy trend - o nazwie Space 4.0, a w Stanach Zjednoczonych określa się go również jako New Space.
"Firmy, w szczególności prywatne, dostrzegły, że być może warto optymalizować kosztowo działalność kosmiczną i zdecydować się na trochę wyższe ryzyko związane z tym, że jakiś system nie zadziała, kiedy zostanie wyniesiony na okołoziemską orbitę czy na Marsa" - wyjaśnił. Dodał, że ta optymalizacja kosztowa jest drastyczna. "Mówi się o tym, że satelity, które kosztowały w przeszłości miliard dolarów, dziś są realizowane przez firmy prywatne za jedną dziesiątą czy nawet jedną dwudziestą wcześniejszych kosztów" - podsumował szef PAK.
PAP - Nauka w Polsce, Magdalena Jarco
maja/ skr/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.