Uczniowie zbadali: w Polsce, Francji, Fukushimie promieniowanie podobne

Fot. PAP/EPA/ KIMIMASA MAYAMA 9.10.2015
Fot. PAP/EPA/ KIMIMASA MAYAMA 9.10.2015

Jeśli chodzi o promieniowanie, obecni mieszkańcy Fukushimy są całkowicie bezpieczni. Otrzymują oni niemal identyczne dawki promieniowania, jak mieszkańcy Polski, Francji czy Białorusi. Pokazały to badania, w których udział brali uczniowie z Japonii i Europy.

O wynikach eksperymentu poinformował PAP prof. Ludwik Dobrzyński z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. W badaniach opublikowanych w Journal of Radiation wzięli udział uczniowie z 12 szkół japońskich (w tym 6 z Fukushimy), 4 szkół z Francji, 2 szkół z Białorusi i 8 szkół z Polski. W sumie w projekt było zaangażowanych ponad 200 uczniów. Każdy z uczestników badania miał przez 2 tygodnie nosić wszędzie ze sobą radiometr - niewielkie urządzenie gromadzące dane o poziomie promieniowania jonizującego.

MŁODZIEŻ Z RADIOMETRAMI NA SZYI

Młodzi badacze mieli też zapisywać miejsca, w których przebywali - np. ile czasu spędzali na zewnątrz, kiedy byli w budynkach z betonu, a kiedy w pomieszczeniach z drewna. Ani uczniowie, ani ich nauczyciele podczas eksperymentu nie mogli sprawdzić, jakie wyniki zarejestrowały radiometry. Dane były zaszyfrowane, żeby nikogo nie kusiło, aby wpływać na wyniki tych badań.

"Okazało się, że dawki promieniowania, jakie otrzymują mieszkańcy Fukushimy, innych części Japonii, Francji, Białorusi czy Polski są bardzo podobne" - podsumował badania prof. Dobrzyński. Mieszkańcy Fukushimy nie mają więc powodów, by się obawiać o swoje zdrowie. Poziom promieniowania, z jakim mają tam styczność, jest zupełnie w normie.

PROMIENIOWANIE? NATURALNIE!

Naukowiec wyjaśnił, że każdy z nas otrzymuje pewną dawkę promieniowania. Każdego dnia wystawieni bowiem jesteśmy np. na promieniowanie kosmiczne, a także promieniowanie ze skał i gleb. Źródłem promieniowania są nawet pewne nuklidy, które mamy w ciele (choćby jeden z izotopów potasu). Prof. Dobrzyński informuje, że w Polsce dawka promieniowania naturalnego, na której działanie jesteśmy wystawieni, to średnio 2,4 milisiwerta rocznie. Dobrzyński zaznacza, że jeśli do tego doliczyć jeszcze promieniowanie, z którym styczność mamy podczas procedur diagnostyki medycznej (np. rentgen, tomografia), średnia ta wzrasta do 3,3 milisiwerta.

"Dzięki temu projektowi młodzież poznała, jak mierzy się poziom promieniowania. I już to samo byłoby ciekawe. Ale to nie wszystko" - zaznaczył badacz. Dodał, że projekt oprócz wymiaru naukowego, miał też niezwykle istotny wymiar społeczny.

COFNĄĆ UPRZEDZENIA

Awaria elektrowni jądrowej w Fukushimie nastąpiła w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami, w marcu 2011 r. Ludność z Fukushimy i okolic ewakuowano - przesiedlono 160 tys. mieszkańców. Teraz mieszkańcy stopniowo wracają na tereny wokół Fukushimy. Z powodu samego promieniowania z uszkodzonej elektrowni w Fukushimie nikt nie umarł. "Ale z powodu stresu związanego z przesiedleniami zmarło aż 1600 osób" - mówi Dobrzyński i podaje w wątpliwość, czy przesiedlenia te w ogóle były uzasadnione.

W dodatku, jak mówi, po awarii pojawiły się w społeczeństwie pewne nieracjonalne uprzedzenia. "Ludzie, którzy znaleźli się w pobliżu źródła promieniowania, bywali traktowani tak, jakby byli skażeni. Ich późniejsze funkcjonowanie w społeczeństwie bywało utrudnione. I tak np. dzieci z okolic Fukushimy czasem czują się wykluczane i stygmatyzowane wśród rówieśników. Poza tym w społeczeństwie pojawiają się np. wątpliwości, czy osoby, które były napromienione, mogą się żenić czy wychodzić za mąż i mieć dzieci" - opowiada Dobrzyński. Podkreśla, że te zastrzeżenia nie mają sensu z punktu widzenia nauki i należy je szybko wyjaśniać.

Dlatego jedna ze szkół w Fukushimie uruchomiła międzynarodowy projekt realizowany wśród uczniów. W ramach niego młodzież mogła zdobyć rzetelna wiedzę o promieniowaniu i wymienić się doświadczeniami z uczniami z innych miejsc na świecie.

WSZYSTKO MOŻE BYĆ SZKODLIWE. KWESTIA DAWKI

Jak podaje prof. Dobrzyński, promieniowanie jest szkodliwe, jeśli ma się w krótkim czasie styczność z dawkami kilkaset razy silniejszymi niż w normalnych sytuacjach. Jak wykazują badania, ostra choroba popromienna, która skończy się śmiercią, występuje, jeśli otrzyma się na raz dawkę promieniowania większą niż 2000 milisiwertów (2 siwerty). Z kolei odlegle w czasie efekty - nowotwory, dysfunkcje narządów, skrócenie długości życia – mogą wystąpić, gdy jednorazowo otrzyma się dawkę między 200 a 2000 miilisiwertów. "Nie ma za to mocnych dowodów na to, że dawki promieniowania mniejsze niż 200 milisiwertów prowadzą do rozwoju nowotworów" - opowiada naukowiec. Przyznaje, że trudno to badać chociażby dlatego, że zwykły obywatel nie ma nigdy szansy zetknąć się z tak dużym promieniowaniem.

Jak zaznacza, promieniowanie prowadzi do uszkodzeń DNA. Jednak organizm świetnie sobie radzi z naprawą większości takich uszkodzeń. Jak opowiada naukowiec z NCBJ, uszkodzenia, jakie rocznie wywołuje w organizmie promieniowanie o wartości 1 milisiwerta, są 10 mln razy mniejsze niż uszkodzenia DNA wywołane w tym czasie przez naturalne procesy utleniania w naszym organizmie.

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

lt/ agt/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Ekspertka o COP29: największe wyzwanie to znalezienie finansowania na działania dot. zmian klimatu

  • Fot. Adobe Stock

    Dzieci pomogły naukowcom policzyć duńskie niesporczaki

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera