Badania pokazują, że nasz stosunek do zwierząt przekłada się nasze relacje z innymi ludźmi; dotyczy to zwłaszcza ludzi z grup postrzeganych jako "obce", np. imigranci czy mniejszości narodowe – powiedziała PAP dr Aleksandra Rabinovitch z Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS w Sopocie.
Psycholog wraz z zespołem zajmuje się badaniem tego zagadnienia oraz metod, które mogą mieć wpływ na zmianę naszego podejścia do zwierząt, zwłaszcza hodowlanych. W jednej z najnowszych prac, opublikowanej we wrześniowym numerze czasopisma naukowego "Appetite", dr Rabinovitch zaobserwowała między innymi, że nadawanie zwierzęciu hodowanemu na mięso imienia oraz innych unikalnych cech sprawia, że dzieci postrzegają je jako bardziej podobne do człowieka i rzadziej chcą je zjadać.
PAP: Po przeczytaniu artykułu o badaniu, jakie przeprowadził Pani zespół, nasuwa się refleksja, że ludzie, w tym - dzieci, są w stanie przyznawać zwierzętom prawo do cierpienia tylko wówczas, gdy nadadzą im cechy ludzkie – imię, jakieś preferencje, zainteresowania.
Dr Aleksandra Rabinovitch: Patrzę na to trochę inaczej. Na podstawie wcześniejszych badań wydaje się, że postrzeganie zwierząt jako istot, które nie doświadczają cierpienia, bólu, emocji - takich, jakie ma człowiek - może być mechanizmem obronnym. Uruchamia się on, gdy musimy sobie jakoś usprawiedliwić fakt, iż wykorzystujemy zwierzęta do swoich celów, np. zabijamy je i zjadamy.
W przypadku zwierząt, których nie zjadamy - nie mamy problemu w dostrzeżeniu, że są one zdolne do pięknych zachowań, odczuwania bólu, przeżywania emocji. Wskazują na to wyniki badań, w których manipulowano informacją, że zwierzę jest zjadane lub niezjadane przez ludzi. Wykorzystywano do tego zwierzęta, których osoby badane - wywodzące się z kultury Zachodu - nie znały. Jedna grupa była informowana, że takie dzikie zwierzę po prostu występuje w naturze, a druga otrzymywała informację, że jest ono wykorzystywane przez lokalnych mieszkańców jako źródło mięsa. Jak się okazało, grupa poinformowana, że zwierzę jest traktowane jako potencjalny pokarm, postrzegała je jako mniej zdolne do odczuwania bólu i cierpienia. Uważała także, że zwierzę zasługuję na mniejszą troskę człowieka. To może świadczyć o tym, że jedzenie mięsa, które przecież wiąże się z krzywdą zwierząt, wywołuje w nas dysonans poznawczy i często nasz umysł potrzebuje usprawiedliwienia; potrzebuje tak przekształcić postrzeganie danego zwierzęcia, byśmy czuli się bardziej komfortowo, nie porzucając dotychczasowych nawyków żywieniowych i innych. Możemy wówczas odbierać zwierzętom hodowanym na mięso zdolność do odczuwania, np. bólu. A im więcej produktów mięsnych konsumujemy, tym mniej postrzegamy zwierzęta jako podobne pod tym względem do ludzi i tym mniej empatii wobec nich odczuwamy. Dlatego postrzegam te zachowania jak strategię obronną.
PAP: Czy da się to zaobserwować już u dzieci?
A.R.: Bardzo małe dzieci, które nie wiedzą, skąd pochodzi mięso, są uważane za nieświadomych konsumentów. Wtedy lubią zwierzątka ładnie wyglądające i myślą o nich tak jak o innych ludziach, w kategorii tworzenia więzi. Zwierzęta zdecydowanie nie kojarzą się małym dzieciom z jedzeniem. Jednak dzieci, które dowiadują się, że zwierzęta hodowane są po coś, które rozumieją, jakie jest pochodzenie mięsa, zaczynają stosować strategie obronne i dlatego świnie są dla nich mniej wartościowe niż zwierzęta domowe, np. psy czy koty.
W badaniach amerykańskich większość dzieci w wieku od 4 do 7 lat oceniała, że jedzenie wieprzowiny (73 proc.) i drobiu (prawie 66 proc.) jest "nie w porządku", ale około 30 proc. tych dzieci nie potrafiło poprawnie określić pochodzenia produktów zwierzęcych.
W naszych badaniach kontrolowaliśmy, czy pięcio- i sześciolatkowie znają pochodzenie mięsa, ponieważ ma to znaczenie dla interpretacji wyników.
PAP: Co wykazały Wasze badania?
A.R.: Wykazaliśmy, że znacznie więcej przedszkolaków, którym przedstawiono indywidualną świnię z konkretnym imieniem, np. Lenka, i osobistymi nawykami oraz upodobaniami, uznało ją za wyjątkową (79 proc.) w porównaniu z dziećmi, którym przedstawiono ją bez cech indywidualnych (21 proc.). Dzieci z pierwszej grupy znacznie częściej deklarowały chęć nawiązania przyjacielskiej relacji ze świnką, której imię znały, o której wiedziały, że lubi jeść ciepłe ziemniaki, biegać po polu, kopać w ziemi i pluskać się w błocie, a znacznie rzadziej wykazywały chęć sięgnięcia po potrawy z niej zrobione.
Podobne wyniki uzyskaliśmy w grupie, której pokazywano kurczęta. Zdecydowanie więcej dzieci (ponad 84 proc.) odbierało kurczaka jako zwierzę unikalne, jak również bardziej podobne do ludzi, gdy zyskał imię, w porównaniu do tych przedszkolaków, którym kurczęta przedstawiono ogólnie jako gatunek ze swoimi charakterystycznymi upodobaniami (nieco ponad 9 proc.). Dzieci z pierwszej grupy były też znacznie bardziej skłonne do zaprzyjaźnienia się z kurczakiem, a mniej chętne do przeznaczenia go "na mięso".
PAP: Czy to nie potwierdza jednak, że człowiek może odczuwać empatię do zwierząt tylko po nadaniu im cech ludzkich?
A.R.: To nie jest takie zerojedynkowe, że mamy brak empatii - albo empatię warunkową. Dzieci w obydwu grupach raczej wyrażały sympatię do zwierząt, były skłonne nawiązywać z nimi relację. Ta chęć była jednak większa, gdy zwierzę było identyfikowane z imienia.
Wyniki badań pokazują, że ludzie generalnie lubią zwierzęta. Pozytywnie oceniają nie tylko te towarzyszące nam w domu, jak psy, koty, ale też zwierzęta hodowlane.
Jeśli zastanawiamy się w ogóle nad zdolnością empatii, to trzeba pamiętać, że empatię możemy odczuwać wtedy, gdy mamy tzw. teorię umysłu, czyli rozumienie innych istot poprzez uświadomienie sobie, że mają własny umysł. Dlatego nie wiem, czy da się oddzielić odczuwanie empatii od antropomorfizacji, ponieważ antropomorfizacja sprzyja przekonaniu, że zwierzę też ma umysł.
Z drugiej strony z naszych innych badań wynika, że w podejściu do zwierząt dużą rolę odgrywa głęboko zakorzenione – kulturowo, religijnie (religia generalnie jest źródłem światopoglądu, że człowiek jest koroną stworzenia), politycznie – poczucie, iż człowiek jest wyżej w hierarchii; że jest lepszy, wybrany, wyjątkowy. Taki hierarchiczny światopogląd uprawomocnia traktowanie zwierząt przedmiotowo. Wśród dzieci takie przekonania są mniej nasilone, ale jednak występują.
Pamiętajmy jednak, że nie wszyscy ludzie uważają, że człowiek jest gatunkiem wyjątkowym, lepszym pod względem zdolności poznawczych, czy że został wybrany przez Boga, żeby sprawować władzę na ziemi. Są osoby, które relacje między środowiskiem, zwierzętami a człowiekiem postrzegają jako egalitarne. One też częściej angażują się w działania prozwierzęce.
PAP: Czy są jakieś badania dotyczące relacji ludzi ze zwierzętami, które dostarczają wskazówek, co może zmieniać je na lepsze?
A.R.: Jest ogólnoświatowy trend, żeby te relacje badać i pojawia się coraz więcej czasopism temu poświęconych.
Z badań wiemy na przykład, że istnieje efekt "pet as ambasador" - gdy zwierzę domowe staje się niejako ambasadorem innych zwierząt, a jego opiekunowie zmieniają swój stosunek ogólnie do wszystkich zwierząt, zaczynają bardziej pozytywnie podchodzić zarówno do zwierząt hodowlanych, jak i niehodowlanych.
Badania pokazują także, że konsumenci mięsa mogą doświadczać mieszanych uczuć na hasło "poprawiania relacji" zwierzętami. Troska o dobrostan zwierząt może być dla konsumentów mięsa zagrażająca; może wzbudzać poczucie, że ktoś chce zmieniać ich styl życia, narzucać nowe zwyczaje. Warto zauważyć, że troska o zwierzęta jest tematem, który w niektórych wzbudza poczucie zagrożenia, czasami nawet agresję.
Jako badaczka zajmująca się tą tematyką spotykam się czasami z silną, można by nawet powiedzieć - agresywną reakcją ludzi na tematy związane z prawami zwierząt – zwłaszcza hodowlanych, ich cierpieniem. Podobne reakcje budzi promocja diety bezmięsnej. Widać, że są ludzie, którzy czują się mocno zagrożeni, gdy ktoś porusza te kwestie. W odpowiedzi na argumenty, iż zwierzęta hodowane na mięso cierpią, czy w reakcji na trudne aspekty związane z produkcją mięsa, uruchamiają się u nich strategie racjonalizacji określane jako 4N. Zaczynają wówczas twierdzić, że jedzenie mięsa jest: niezbędne (neccesary), naturalne (natural), normalne (normal) i miłe (nice). Słyszymy też często bardziej agresywne komentarze, np. że skoro zwierzę, z którego pochodzi mięso, miało imię, to będzie jeszcze bardziej smakowało.
Myślimy o tym, jak zbadać ten temat, bo wydaje nam się to bardzo ważne w kontekście zmian podejścia naszego społeczeństwa do zwierząt. Ale również do innych ludzi.
PAP: Dlaczego?
A.R.: Ponieważ nasz stosunek do zwierząt przekłada się nasze relacje z innymi ludźmi, zwłaszcza z ludźmi z innych grup – tzw. obcych, jak imigranci, mniejszości narodowe, seksualne. Teorie psychologiczne, które są poparte wieloma badaniami wskazują, iż możemy mówić o tzw. międzygatunkowym modelu uprzedzeń. Chodzi o to, że osoby, które są uprzedzone do zwierząt i traktują je przedmiotowo, bez empatii, uważają siebie za lepsze i bardziej uprzywilejowane również wobec wszelkich mniejszościowych grup ludzi, grup postrzeganych jako "obce".
PAP: Latem tego roku przez Polskę przetoczyła się dyskusja dotycząca języka, jakiego używamy w stosunku do zwierząt. Wywołana została stwierdzeniem prof. Jerzego Bralczyka, że zwierzę "zdycha" a nie "umiera". Czy według Pani to, jak mówimy o zwierzętach, może mieć wpływ na to, jak je postrzegamy i traktujemy?
A.R.: Badania pokazują, że język, którego używamy ma znaczenie, jeśli chodzi o zmianę naszego stosunku do zwierząt. Słowa, jakich używamy do opisywania zwierząt, może je depersonalizować, a nam pozwalać odciąć się od trudnych emocji, które mogłyby pojawić się, gdyby problem został inaczej sformułowany. Myśl o tym, że zwierzę umiera może być trudna, bo to by oznaczało, że zwierzęta są takie my, uwypuklałaby więc zwierzęcą naturę człowieka. A badania pokazują, że myślenie o naszej zwierzęcej naturze nasila egzystencjalny lęk, niepokój o to, że nasze życie nie ma większego sensu, że znikniemy bez śladu. Zatem poczucie bycia lepszym od innych zwierząt może być sposobem na radzenie sobie z egzystencjalnymi niepokojami.
Są nawet badania pokazujące, że przypomnienie ludziom o śmierci wpływa na ich większą aprobatę dla zabijania zwierząt – w przemyśle mięsnym, w eksperymentach itp. Zdaniem autorów tych badań ludzie radzą sobie w ten sposób z własnymi lękami, udowadniają, że są inni, lepsi od zwierząt. Z tej perspektywy różne zabiegi językowe odzwierciedlają głębsze motywacje ludzi, które mogą utrudniać przyznawanie zwierzętom większych praw i troskę o nie.
PAP: Czy wyniki Państwa badania można wykorzystać w edukacji dzieci, aby zmieniać ich postawy wobec zwierząt hodowlanych, zmniejszyć akceptację dla jedzenia mięsa? A może da się na ich podstawie zaplanować całą kampanię społeczną uwrażliwiającą na los zwierząt, które hodujemy na mięso, mleko itd.?
A.R.: Na razie trudno to ocenić, może się bowiem okazać, że indywidualizacja zwierzęcia działa bardzo wybiórczo - dziecko nawiązuje relacje z tym wybranym kurczakiem czy świnką, traktuje je wyjątkowo na tle innych, ale nie przekłada się to na innych reprezentantów gatunku.
Z badań na dorosłych wynika, że zastosowanie takiej identyfikacji niekoniecznie wpływa na stosunek do innych przedstawicieli danego gatunku zwierzęcia, ponieważ konsumenci często i tak ignorują to, że mięso na ich talerzu pochodzi z prawdziwych zwierząt.
Aktualnie sprawdzamy, czy dzieci, którym zaprezentowano indywidualnego kurczaka, będą bardziej lub mniej chętne, by sięgnąć po wędlinę drobiową podczas robienia kanapek. Jesteśmy w trakcie zbierania danych, ale już widzimy, że nie jest tak, iż dziecko w ogóle nie sięga po mięso. Dlatego nie mogę powiedzieć, że indywidualizacja zwierząt jest świetnym pomysłem na kampanię społeczną czy na kształtowanie postaw dzieci wobec zwierząt.(PAP)
Rozmawiała Joanna Morga
jjj/ bar/ amac/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.