Liczba publikacji w tzw. czasopismach drapieżnych, a zwłaszcza ich procent przedstawiony do ewaluacji wskazuje, że to nie jest problem jednostkowy, tylko sytuacja patologiczna – powiedział PAP wiceprezes Polskiej Akademii Nauk prof. Dariusz Jemielniak, komentując stanowisko Prezydium PAN w tej sprawie.
Prezydium PAN w przyjętym w ostatnich dniach stanowisku w sprawie nagannych strategii publikacyjnych potępiło "praktyki wykorzystywania tzw. drapieżnych kanałów publikacyjnych, w szczególności przez pracowników Instytutów PAN i członków Akademii". "Takie praktyki obliczone na szybki liczbowy wzrost indywidualnego i instytucjonalnego dorobku publikacyjnego stoją w jawnej sprzeczności z zasadami etyki w nauce" - czytamy w dokumencie.
Za "skrajnie naganne" Prezydium PAN uznało "strategie zwielokrotniania indywidualnych parametrów naukometrycznych przez udział w procederach fabrykowania prac i cytowań prac o wątpliwej jakości naukowej". Autorzy stanowiska apelują do członków PAN, aby przy ocenie kandydatów w trwających wyborach nowych członków PAN poddawać bacznej analizie stosowane strategie publikacyjne.
Wiceprezes PAN prof. Dariusz Jemielniak tłumaczył w rozmowie z PAP, że choć wspomniany proceder trwa od dłuższego czasu, to na przyjęcie stanowiska właśnie teraz miały wpływ informacje o korzystaniu z fabryk prac, tzw. papierni (z ang. paper mills) przez uznanych naukowców. Wspomniał o głośnym ostatnio przypadku udziału w "papierni" badacza, który dostawał ogromne pieniądze ze środków publicznych z IDUB (czyli programu „Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza”).
Dodał, że do zajęcia stanowiska w tej sprawie skłoniły Prezydium PAN również burzliwe dyskusje w środowisku naukowym.
"Ja także uczestniczyłem w niektórych z nich, np. na platformie X. Analizy, które tam się pojawiały - jak np. analiza prof. Przemysława Hensela albo prof. Emanuela Kulczyckiego - pokazały ogromną skalę tego problemu. Liczba publikacji w czasopismach drapieżnych, a zwłaszcza ich procent przedstawiony do ewaluacji wskazuje, że to nie jest problem jednostkowy, tylko sytuacja patologiczna” – ocenił naukowiec i przyznał, że w ten proceder jest zamieszana część uczelni polskich.
„Postanowiliśmy się nad tym problemem pochylić także po to, żeby dać wytyczne i jasne wskazówki dla naszych korporantów i instytutów " – powiedział prof. Jemielniak.
Odniósł się również do zawartego w dokumencie apelu, by przy ocenie kandydatów w trwających wyborach nowych członków PAN poddawać "bacznej analizie" stosowane strategie publikacyjne: "Kandydaci nie przedstawiają całego dorobku, bo ludzie na tym etapie kariery mają setki publikacji. Przedstawia się pięć najważniejszych publikacji - to wystarczy, żeby naukowiec się zaprezentował. Jeśli wśród nich ktoś przedstawia artykuły z czasopism drapieżnych albo tych o nikłym, lokalnym gronie czytelników, to jest to czytelny sygnał, że ta osoba nie ma wystarczającego dorobku i nie powinna być brana pod uwagę jako członek PAN".
Drapieżne czasopisma są nastawione na zysk, żądają bardzo wysokich opłat za publikację artykułów i nie dbają o rzetelne procedury recenzenckie. Proces recenzji pracy naukowej w takim magazynie trwa zwykle kilka dni, podczas gdy w renomowanych czasopismach naukowych od złożenia artykułu do jego ukazania się mija niekiedy ponad rok. Tak długi czas wynika z ogromnej liczby nadsyłanych do wydawnictw artykułów i niewielkiego grona ekspertów gotowych je recenzować. Rzetelni recenzenci nie dopuszczają do publikowania treści pseudonaukowych, sprzecznych z zasadami prawdziwości i użyteczności nauki. Czasopisma drapieżne o to nie dbają.
Prof. Jemielniak podkreślił, że naukowcy PAN w sprawie publikacji w drapieżnych czasopismach „nie są zupełnie bez winy”, bo i pracownicy instytutów PAN, i korporanci mają takie na koncie. Jednak zaznaczył, że każdemu może się zdarzyć taka publikacja.
"Sam nigdy nie publikowałem na przykład w czasopismach wydawnictwa MDPI, ale wyobrażam sobie, że mogłoby do tego dojść. Na przykład jeśli w moim zespole badawczym pierwszym autorem lub autorką byłby ktoś, komu bardzo zależy na szybkiej publikacji i upiera się, bo właśnie ukazuje się numer specjalny czasopisma, którego tematyka pasuje do naszego badania, pewnie mógłbym się na to zgodzić. Wychodzę bowiem z założenia, że pierwszy autor ma najwięcej do powiedzenia. Ale bym do tego zniechęcał” – uznał wiceprezes PAN.
Jego zdaniem pojedyncze przypadki takich publikacji w całym dorobku nie dyskwalifikują badacza, ale jeżeli stanowią jego istotną część, to „jest to podejrzane”. „Trzeba też spytać, kto za to zapłacił, bo najczęściej to są pieniądze ze środków publicznych" – zauważył naukowiec.
Za szczególnie problematyczne uznał, jeśli badacz dużo punktów zdobył w ciągu ostatnich lat, kiedy w ewaluacji bardzo liczyły się publikacje w takich wydawnictwach.
"Jeśli ktoś publikuje w drapieżnych czasopismach po to, żeby dostawać nagrody na uczelni, to jest to po prostu działanie nieetyczne. Wtedy rodzi się pytanie, czy taka osoba rozumie, co to w ogóle jest nauka" - podsumował prof. Dariusz Jemielniak.
Anna Bugajska (PAP)
Nauka w Polsce
abu/ bar/ lm/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.