
Tzw. papiernie, czyli "fabryki" artykułów naukowych są nieetyczne i szkodliwe; system kontroli rzetelności naukowej w wielu obszarach wciąż wymaga poprawy - ocenił w rozmowie z PAP rektor UG i przewodniczący KRUP prof. Piotr Stepnowski.
PAP: Jest pan przewodniczącym Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich, więc pierwsze pytanie kieruję do pana jako reprezentanta polskich rektorów. Czy znany jest panu i rektorom temat tzw. papierni (ang. paper mills), czyli fabryk artykułów naukowych?
Prof. Piotr Stepnowski: Oczywiście. Konferencja Rektorów Uniwersytetów Polskich (KRUP) jest organizacją żywo zainteresowaną wszelkimi sprawami związanymi ze szkolnictwem wyższym, w tym również sprawami nierzetelności naukowej, nieuczciwych praktyk w nauce, takich jak "paper mills" i innych zdarzeń, które oczywiście nie powinny mieć miejsca, a świadczą o tym, że system kontroli rzetelności naukowej wciąż wymaga poprawy w wielu obszarach.
PAP: Jakie jest stanowisko KRUP w sprawie nieuczciwych działań naukowców?
P.S.: Na początku lutego br. Uniwersytecka Komisja Nauki, na mój wniosek, opracowała stanowisko w tej sprawie. Piszemy w nim, że działalność tzw. "paper mills" stanowi poważne zagrożenie dla rzetelności badań naukowych. Wskazujemy przy tym, że produkcja i sprzedaż publikacji podważa zaufanie do wyników naukowych i pracy badaczy. Finansowanie tego rodzaju prac, często fałszywych lub pozbawionych wartości naukowej, prowadzi do marnowania publicznych środków, szerzenia dezinformacji i wyznaczania błędnych kierunków badawczych.
Według nas praktyki te są głęboko nieetyczne, sprzeczne z zasadami uczciwości akademickiej i szkodliwe - dla indywidualnych naukowców i całej społeczności naukowej.
W oświadczeniu wskazaliśmy, że należy je stanowczo potępiać, promując otwartość, przejrzystość, wysokie standardy recenzji naukowej oraz edukację w zakresie etyki publikacyjnej. A w procesach rekrutacji, oceny pracowniczej, wnioskowania o granty czy ewaluacji jednostek szczególną uwagę należy zwracać na to, czy przedstawiany dorobek naukowy nie powstał w wyniku nierzetelnych praktyk.
PAP: Jak pana zdaniem należy "walczyć" z nieuczciwymi naukowcami?
P.S.: Rozmawialiśmy o tym podczas ostatniego posiedzenia naszej konferencji (KRUP - PAP). Ważne jest zebranie wszystkich najlepszych praktyk stosowanych już dziś w naszych uczelniach, przeciwdziałających nierzetelności naukowej. Te działania powinny odbywać się na wielu poziomach.
PAP: Jakich?
P.S.: Po pierwsze, powinniśmy wprowadzać procedury gromadzenia danych surowych, aby można było, w razie wątpliwości, zweryfikować prawdziwość publikowanych wyników. Nieustannie należy także zwiększać świadomość, zwłaszcza wśród młodych naukowców, w zakresie etycznych standardów publikacyjnych. W dłuższej perspektywie należy rozważać systemowe stosowanie informatycznych narzędzi analizy danych opartych na AI, pozwalających wychwycić podejrzane wzorce w publikacjach, nie mówiąc już o oryginalności tekstów.
Dotychczasowe praktyki pokazują także, że tzw. "papiernicy" to często osoby zatrudniane spoza naszych środowisk, do realizacji projektów i innych zadań badawczych. Niezbędne zatem staje się uszczelnianie procesu weryfikacji kandydatów rekrutowanych na stanowiska badawcze, pod kątem podawanego przez nich dorobku naukowego. Zwłaszcza dotyczy to osób młodych, których osiągnięcia są porównywalne do wieloletnich liderów badawczych kierujących dużymi zespołami. To z pewnością powinno wzbudzać czujność.
PAP: To może nie być łatwe zadanie.
P.S.: Tak, dlatego trzeba postępować z wyczuciem, aby nie napiętnować wybitnych kandydatów, których dorobek jest rzetelny. Nie jest to, jak widać, takie proste.
PAP: Ten proces zaczyna się od najmłodszych lat, od ściągania na klasówce.
P.S.: Dlatego powinniśmy wpajać dzieciom już w szkole, że ściąganie nie jest dobre, przepisywanie od kolegi czy z innych źródeł bez ich podawania to zwyczajna kradzież. I ma też konsekwencje społeczne, ale też i prawne. Niczego to nie uczy oprócz oszukiwania.
PAP: Dlaczego według pana funkcjonują tzw. "papiernie"?
P.S.: Jak w każdym przypadku z braku zwykłej uczciwości – ktoś, kto postępuje źle, liczy na zysk: na uzyskanie stopnia naukowego "na skróty", na szybki awans, na nieuczciwe otrzymanie grantu. Szczęśliwie nie jest to proces masowy. Wydaje mi się, że to dzięki temu, iż tak naprawdę od kilku lat uczelnie decydują się na wyłapywanie i rozliczanie nieuczciwych naukowców, powołując różne instytucje w swoich strukturach. W Uniwersytecie Gdańskim od 5 lat funkcjonuje Biuro Rzecznika ds. Rzetelności Naukowej, które weryfikuje zgłaszane podejrzenia nieetycznych postępowań naukowych.
PAP: Tu zwracam się do rektora gdańskiej uczelni: w jaki sposób ten proces weryfikacji przebiega na UG?
P.S.: W sposób stały monitorujemy dorobek publikacyjny pracowników i doktorantów. Każda publikacja jest umieszczana na bieżąco w Bazie Wiedzy UG i raz na pół roku opracowujemy raporty dla każdej z dyscyplin naukowych. Każda anomalia zostałaby na tym etapie wychwycona. Zarówno z poziomu rektorskiego, jak i kierownika katedry czy zakładu. Ale co najważniejsze, w Uniwersytecie Gdańskim nie mamy mechanizmów premiujących wysokie osiągi wyłącznie na podstawie ilościowych danych bibliometrycznych. Przy okazji nagród, premii czy awansów zawsze mamy element oceny eksperckiej.
PAP: Czy rektor największej uczelni w północnej Polsce ma czas czytać artykuły czy publikacje naukowe pracowników zatrudnionych na uczelni?
P.S.: Nie mamy szansy zapoznać się choćby z ułamkiem publikacji swojej uczelni. Dla przykładu podam, że w ubiegłym roku na UG opublikowaliśmy ponad 2100 artykułów indeksowanych w bazach międzynarodowych i ponad 160 monografii książkowych. To pokazuję skalę ilościową "produkcji" naukowej średniej wielkości uczelni. Natomiast rektor zarządzając uczelnią ma wspierać takie rozwiązania, które pozwolą zapobiegać sytuacjom, o których rozmawiamy.
PAP: Proszę to rozwinąć.
P.S.: Uniwersytet ma strukturę hierarchiczną. Badania naukowe i publikacje powstają w zakładach, katedrach czy centrach badawczych nadzorowanych przez kierowników. Te osoby oczywiście powinny weryfikować powstający tam dorobek naukowy. Dodatkowo jednostki te zorganizowane są na wydziałach kierowanych przez dziekanów i ich zastępców, którzy również na bieżąco śledzą powstający tam dorobek naukowy. Rektor musi ufać, że nadzór na tych poszczególnych szczeblach jest właściwy, a w przypadku, gdy pojawiają się wątpliwości - zwraca się do wspomnianego Rzecznika ds. Rzetelności Naukowej, który przeprowadza postępowanie wyjaśniające, często angażując także ekspertów zewnętrznych i przedstawia wnioski. Jeżeli dowodzą one, że doszło do naruszenia publikacyjnych standardów etycznych, sprawa nabiera wymiaru dyscyplinarnego.
PAP: Czy na UG "znaleźliście" przypadki "paper mills"?
P.S.: Nie znaleźliśmy takiego przypadku.
Rozmawiał Piotr Mirowicz
Papiernie, czyli "fabryki" artykułów naukowych, to grupy osób i firmy, które tworzą publikacje na żądanie, na podstawie sfałszowanych i zmanipulowanych danych oraz plagiatów cudzych prac. Niektórzy badacze stosują takie praktyki, by zwiększyć liczbę swoich publikacji i cytowań. Papiernie za opłatą "produkują" artykuły i oferują dopisywanie współautorów.
Piotr Mirowicz (PAP)
pm/ zan/ ktl/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.