
Ludzie nie potrafią już rozmawiać o popkulturze, nawet do tej sfery wkracza upolitycznienie i ideologia. Przyczyny i mechanizmy tego procesu to przestrzeń do badań interdyscyplinarnych - mówił dr Bartosz Filip Malinowski, zajmujący się popkulturą, podczas konferencji poświęconej popularyzacji nauki.
Dr Bartosz Filip Malinowski jest doktorem nauk o zarządzaniu Uniwersytetu Łódzkiego, ale też miłośnikiem popkultury i autorem vloga "Bez/Schematu" poświęconego wartości i znaczeniom w filmach, serialach i grach. Jego wystąpienie pt. "Czy umiemy jeszcze rozmawiać o kulturze?” było częścią konferencji "Popularyzacja w akcji! Droga do otwartości i dostępności nauki", zorganizowanej w Łodzi przez Stowarzyszenia PR i Promocji Uczelni Polskich „PRom”.
Dr Malinowski przypomniał trzy niedawne premiery dzieł popkultury: filmu, serialu i gry wideo. Na długo przed premierą tych produkcji pojawiły się kontrowersje, "przez które mało rozmawiało się o tym, co rzeczywiście jest w samych dziełach popkultury".
Pierwszym ze wspomnianych utworów jest "Śnieżka" - "kolejny niepotrzebny, aktorski remake bajki, który pewnie zarobi miliony, ale pewnie się nie zwróci" - powiedział prelegent podczas konferencji. Jak zaznaczył, tradycyjna dyskusja o tym filmie "powinna się skupić na tym, jak bardzo w dzisiejszych czasach nie potrzebujemy remaków i sequeli, jak bardzo własność intelektualna rządzi kinem - albo na tym, jak pokracznie i fatalnie komputerowo wygenerowane zostały krasnale".
Tymczasem "od 1,5 roku dyskurs zdominowała aktorka, Rachel Zigler, odtwórczyni głównej roli, a zwłaszcza jej kolor skóry, a konkretnie - to, że odcień jej skóry nie pasuje do królewny Śnieżki. Zdominowało też to, co aktorka Rachel Zeagler jako osoba publiczna pisała na Twitterze: jej dość śmiałe poglądy, wyraziste, dotyczące m.in. Bliskiego Wschodu". Malinowski zauważył, że aktorka była za te poglądy mocno krytykowana, a autorami krytyki nie była publiczność "Śnieżki", tylko "30-letni i starsi mężczyźni".
Kolejna jest gra wideo Assassin Creed Shadows, w której jednym z bohaterów jest czarnoskóry samuraj. "Uprzedzając to, co przychodzi na myśl od razu, kiedy się myśli o feudalnej Japonii i czarnoskórych samurajach, powiem: rzeczywiście była taka postać. Jest ona zapisana w źródłach historycznych. W środowisku naukowym toczy się dyskusja, czy rzeczywiście był to samuraj. Konsensus jest taki, że tak był on postrzegany przez (japońskiego przywódcę - PAP) daymio Odę Obunagę, który go tytułował samurajem i wziął pod swoje skrzydła" - opowiadał dr Malinowski.
Jak dodał, już 1,5 roku przed premierą gry "ponad 30-letni, głównie biali mężczyźni zrobili potężną wrzawę i oburzali się znacznie bardziej niż Japończycy, twierdząc, że to gwałci kulturę japońską - pomimo faktu, że ta gra całkiem nieźle sprzedaje się w Japonii" - powiedział. Naukowiec przyznał, że na dyskusję "nałożyło się sporo kontrowersji związanych z samym producentem gry", ale i tak osobom zainteresowanym grą najbardziej rzucał się w oczy czarnoskóry samuraj w materiałach promujących grę, a dyskusje koncentrowały się na tym, jak bardzo nie pasuje on do tego rodzaju produkcji.
Trzecia produkcją to serial "Dojrzewanie", którego akcja zbudowana jest wokół nastoletniego bohatera, który zabił koleżankę. "W Wielkiej Brytanii jest obecnie plaga morderstw wśród młodych, z użyciem noża" - powiedział dr Malinowski. Jak dodał, tuż po premierze "środowiska prawicowe, w Polsce - środowiska Konfederacji, zaczęły szerzyć nieprawdziwe informacje, jakoby historia była oparta na faktach, a prawdziwym mordercą był czarnoskóry chłopak. Na TT i FB pojawiały się zdjęcia konkretnego sprawcy".
Bartosz Filip Malinowski przypomniał jednak wypowiedź twórcy serialu - który wyjaśniał, że zainspirowało go wiele różnych historii, które wystąpiły w krótkim czasie. "I - tak, byli wśród nich czarnoskórzy zabójcy. Ale patrząc nawet w statystyki okazuje się, że czarnoskórzy nie są dominującą grupą wśród tego typu incydentów" - skomentował.
Popularyzator wiedzy o popkulturze zauważył, że wszystkie trzy historie łączy nie tylko kolor skóry bohaterów, ale i charakterystyczny mechanizm, praktykowany przez influencerów obecnych na licznych platformach społecznościowych, "którzy uprawiają gospodarkę frustracji, uderzają w czułe struny i w konkretne akcenty" po to, żeby wzbudzić u ludzi konkretne reakcje. Malinowski dodał, że podobnego mechanizmu używają populiści na całym świecie.
"I nie mówię, że to wszystko nie ma racji bytu i że kompletnie nie ma czegoś na rzeczy. Ale twierdzę, że to jest pretekst do czegoś: żeby wyzwalać w ludziach określone emocje, i w dużej mierze - zarabiać pieniądze" - powiedział dr Malinowski, który sam jest również - jak mówi - "influencerem i youtuberem, i wie, o ile więcej może zarobić, kiedy uderzy w te konkretne tony".
"I jeżeli podoba się wam to, co nie podoba się ludziom, którzy od ponad pół roku uprawiają nagonkę na dane dzieło; kiedy zrobisz recenzję z Assasin Creed Shadows - bo rzeczywiście, w przeciwieństwie do wielu, zagrałeś - to jesteś 'debilem, idiotą, nie masz kompetencji, dostałeś kod na grę za darmo, zostałeś przekupiony, jesteś lewakiem, sojakiem, masz zaćmienie umysłu" - mówił prelegent.
Populizm i jego mechanizmy weszły do kolejnej sfery życia: popkultury. Do rozmów o filmach i serialach - podkreślił Malinowski.
Przypomniał niedawno opublikowane badanie Uniwersytetu SWPS na temat hejtu wśród w sieci. Badanie trwało 5 lat i objęło 815 osób powyżej 15 roku życia. Aż 37 proc. badanych przyznało, że przynajmniej raz uprawiało hejt w jednej z możliwych form. Najczęściej pojawiające się podmioty hejtu to mniejszości seksualne, osoby z otyłością, celebryci. "Z drugiej strony 70 proc. Polaków przyznało, że było ofiarami hejtu w sieci" - przypomniał dr Malinowski.
Jak podkreślił, trudno to wyjaśnić samą radykalizacją poglądów w społeczeństwie, a przyczyny warto szukać w zjawisku zwanym influencingiem i jego reprezentantach, influencerach, działających z pobudek komercyjnych.
"Dlaczego właściwie nie potrafimy już rozmawiać o popkulturze?" - zastanawiał się dr Malinowski. Za największą ironię sytuacji uznał to, że "ci, którzy tak często mówią o popkulturze w kontekście upolitycznienia i ideologii (...) - to najczęściej osoby, które same wprowadzają to do popkultury".
Zasugerował, że jeśli chodzi o obserwowane upolitycznienie może istnieć "przestrzeń do pracy naukowej, interdyscyplinarnej, psychologów społecznych, socjologów, etnografów, antropologów kulturoznawców, którzy chcieliby się pochylić nad tematem i odpowiedzieć, jak to się dzieje i kiedy do tego dochodzi. (...) Czy możemy odwrócić ten trend i wrócić do cieszenia się popkulturą jako jedną z niewielu sfer, które nam zostały jako forma eskapizmu i ucieczki od zideologizowanej i upolitycznionej rzeczywistości".(PAP)
zan/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.