Prof. Kulesza: rośnie przyzwolenie na przemoc, jesteśmy dla siebie coraz gorsi

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

Zmieniające się normy społeczne powodują, że odczuwamy rosnące przyzwolenie na agresję i przemoc. Określone grupy co pewien czas odczuwają tego skutki - teraz są to akurat pracownicy służby zdrowia. Jesteśmy dla siebie nawzajem coraz gorsi - powiedział PAP prof. Wojciech Kulesza z Uniwersytetu SWPS.

W środę odbędzie się pogrzeb lekarza ortopedy, który pod koniec kwietnia w trakcie pracy w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim został śmiertelnie zaatakowany nożem. W ostatnich dniach ataki na pracowników służby zdrowia zdarzały się również w innych placówkach, m.in. w Szpitalu Kolejowym w Pruszkowie, na oddziale ratunkowym w Łukowie (Lubelskie) czy w 5 Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Krakowie.

"W szpitalach nie dzieje się nic na tyle specyficznego, żeby wyzwalało w ludziach bardziej agresywne zachowania niż gdzie indziej. W wielu miejscach mamy przecież do czynienia ze stresem czy bezsilnością. Problemem nie są więc konkretne miejsca, tylko rosnące w społeczeństwie przyzwolenie społeczne na zachowania agresywne i przemoc. W efekcie określone grupy co pewien czas dość losowo odczuwają tego skutki. Teraz są to akurat pracownicy służby zdrowia, ale kiedyś mieliśmy falę ataków np. na nauczycieli” - powiedział PAP psycholog społeczny prof. Wojciech Kulesza.

Jak podkreślił, agresja wobec innych nie jest kwestią np. rosnącej frustracji, bo nie ma badań potwierdzających, że ludzie są obecnie bardziej sfrustrowani niż wcześniej. Jego zdaniem to efekt zmieniających się właśnie norm społecznych. "Jesteśmy dla siebie nawzajem coraz gorsi" - stwierdził.

Jak zauważył, tzw. kapitał społeczny w Polsce, choć zawsze niski, obecnie "szoruje po dnie". Około 20 proc. Polaków uważa, że ludzie są z natury dobrzy, przy 70 proc. takich wskazań u Finów. "Nie mamy przecież we krwi gorszego zachowania niż Finowie; po prostu przez normy grupowe zaczynamy się inaczej traktować, np. przyzwalać na hejt, czynić go. W ten sposób, raniąc innych, powodujemy przeświadczenie, że otaczają nas źli ludzie" - podkreślił.

Normy społeczne - jak wyjaśnił - powstają jako skutek kilku mechanizmów. Jednym z nich jest habituacja, czyli przyzwyczajanie się do bodźca. "Polega to na tym, że na przykład czytam coraz bardziej agresywne teksty w internecie, dlatego z czasem mi obojętnieją. Habituuję się też na swoje zachowania: jadąc samochodem najpierw krzyczę do innego kierowcy, potem wygrażam mu pięścią, potem do niego wysiądę, aby go pobić" - opisał psycholog.

"W psychologii społecznej mówimy też o desensytyzacji, kiedy znieczulam się na swoje zachowania i zachowania innych. Więc problemem często jesteśmy my sami, bo nie stawiamy sobie granic. Coraz częściej mamy poczucie, że wolno więcej. Jeżeli nie ma za coś kary, coś nie jest zabronione, to jest dozwolone" - zauważył prof. Kulesza.

Badania platformy X pokazały, że dużo chętniej podawane dalej są posty o negatywnym wydźwięku. "Czyli nie dość, że czytamy coraz więcej negatywnych treści zapamiętując, że świat jest zły, to też często anonimowo chowamy się za mediami społecznościowymi, za forami internetowymi. W ten sposób możemy sami rozpędzać się w różnych złych zachowaniach. A jest to szalenie niebezpieczny początek: z badań wiadomo, że najpierw, w znakomitej większości, pojawiają się negatywne słowa, dopiero potem negatywne zachowania” - opisał rozmówca PAP.

Koresponduje to - jak opisał - ze znaną techniką wpływu społecznego "stopa w drzwi", w myśl której najpierw następuje drobny czyn, robiący miejsce bardziej znaczącemu. Dlatego człowiekowi, który kogoś znieważy, potem łatwiej przychodzi popchnięcie, a następnie uderzenie drugiej osoby.

Jak podkreślił psycholog, mamy też tendencję do usprawiedliwiania swoich zachowań i manipulowania semantyką: "usprawiedliwiając swoje działania nie mówimy, że ja jestem agresywny, tylko że ja zostałem sprowokowany; albo że wychowuję twardą ręką".

Zwrócił uwagę również na znaczenie tzw. efektu Wertera, choć efekt ten dotyczył samobójstw naśladowczych; teraz mawia się o nim szerzej w kontekście powielania zachowań przestępczych opisywanych w mediach. "Obecnie możemy mieć odprysk tego zjawiska. Ludzie czytają o atakowaniu ratowników medycznych, to śmielej sami posuwają się do takich zachowań wobec tej grupy" - dodał prof. Kulesza.

Psycholog zauważył, że nie bez znaczenia w kontekście ataków na medyków był kwietniowy incydent z udziałem europosła Grzegorza Brauna w Szpitalu w Oleśnicy, który wtargnął do placówki i próbował uniemożliwić pracę ginekolożce. "Jeżeli osoba znana coś robi, to zaczyna wyznaczać w pewien kierunek. Mamy tu rozszerzony efekt Wertera przez wpływ autorytetu. Autorytet to jest bardzo szerokie pojęcie, ale chodzi oczywiście o kogoś szanowanego w określonych kręgach" - stwierdził prof. Kulesza.

Ewelina Krajczyńska-Wujec (PAP)

ekr/ bar/ ktl/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Ekspertka ds. rynku pracy: gotowość do zmian cenniejsza niż wyuczony zawód

  • Fot. Adobe Stock

    Eksperci: hałas szkodzi zdrowiu, dlatego konieczna jest zmiana norm hałasu w Polsce

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera