Raport: Polska wśród unijnych liderów zanieczyszczeń powietrza pyłami

Fot. Fotolia
Fot. Fotolia

Mimo obowiązywania unijnych regulacji południe Polski i niektóre nasze miasta, w tym Warszawa należą - obok Paryża czy Mediolanu - do miejsc o najsilniejszym zanieczyszczeniu powietrza w Europie - czytamy w "Atmospheric Chemistry and Physics".

Wykorzystując modelowanie komputerowe eksperci z International Institute for Applied Systems Analysis (IIASA) i ich współpracownicy z Europy analizowali dwa scenariusze, pozwalające prześledzić zmiany zanieczyszczeń powietrza pyłami zawieszonymi (PM) w Europie do 2030 r. Wyniki swojej pracy przedstawili na łamach czasopisma naukowego "Atmospheric Chemistry and Physics".

W pierwszym rozważali sytuację, w której obecne prawo ochrony powietrza będzie przez cały czas skutecznie przestrzegane na terenie całej Unii. W takim wypadku średnie poziomy zanieczyszczeń powietrza w poszczególnych regionach powinny znacząco zmaleć. Z badania wynika jednak, że nawet w 2030 r. duża część Europejczyków będzie nadal narażona na stężenia pyłów PM10 przekraczające unijne normy. Dotyczy to zwłaszcza południa Polski, Czech, Słowacji, północy Włoch, Bułgarii, i wielu dużych europejskich miast.

"Doprowadzenie do sytuacji, w której stężenie pyłów zawieszonych spadnie poniżej dopuszczalnych wartości, będzie wymagać działań wdrażanych jednocześnie na poziomie unijnym i lokalnym. Okazuje się, że nawet dzięki działaniom koordynowanym na poziomie całej Unii możemy wyeliminować dużą część problemu" - zaznaczył kierujący badaniami Gregor Kiesewetter z IIASA, odnosząc się do pierwszego scenariusza.

W drugim scenariuszu naukowcy założyli, że w całej Europie już dziś wdrożone zostają najskuteczniejsze dostępne technologie ochrony powietrza. W konsekwencji do roku 2030 aż w 99 procentach monitorowanych stacji stężenie zanieczyszczeń powietrza spadłoby poniżej unijnych norm - informują.

Jednak nawet realizacja drugiego scenariusza nie oznacza, że obszar Europy Wschodniej w pełni upora się z zanieczyszczeniami - zaznaczają autorzy badania. Poprawę można będzie uzyskać dopiero dzięki przestawieniu się na bardziej ekologiczne metody ogrzewania budynków - i lepszemu zarządzaniu ruchem ulicznym w lokalnej skali.

W swoich badaniach naukowcy wykorzystali dane nt. jakości powietrza i stężenia tzw. pyłów zawieszonych, czyli mieszaniny cząsteczek organicznych i nieorganicznych, obecnych tuż przy ziemi. Źródłami tych zanieczyszczeń są stare i źle wyregulowane kotły czy piece domowe na węgiel, miejski ruch uliczny, a także elektrownie i rolnictwo.

Pył zawieszony może zawierać substancje toksyczne. Zawarte z nim cząstki, zależnie od wielkości, docierają do dróg oddechowych, a nawet przenikają do krwi, sprzyjając chorobom układu oddechowego i serca. Według ocen Europejskiej Agencji Środowiska (EEA), tylko w 2011 r. narażenie na kontakt z pyłami zawieszonymi mogło mieć związek nawet z 400 tysiącami przypadków przedwczesnych zgonów w Europie.

Unijne prawo określa najwyższe dopuszczalne stężenia pyłów zawieszonych. Dzięki unijnej polityce ochrony powietrza skala jego zanieczyszczenia w ostatnich dekadach wyraźnie zmalała. Mimo tego szacuje się, że 80 proc. mieszkańców naszego kontynentu jest wciąż narażonych na stężenia PM przekraczające wartości podane przez WHO. Na dużej części Europy zanieczyszczenie powietrza nadal przekracza najwyższe dopuszczalne stężenia wyznaczone przez prawo UE.

Skalę emisji i poziom zanieczyszczeń powietrza międzynarodowy instytut IIASA bada od lat. "Tym razem pierwszy raz analizowaliśmy dane nt. pyłów zawieszonych, pochodzące z poszczególnych stacji monitoringu w całej Europie - od prowincji po stacje na ulicach miast, w przypadku których szczególnie ważne jest to, by wiedzieć, czy jakość powietrza odpowiada normom. Pokazujemy potencjał i potrzebę przyszłej kontroli emisji, która pozwoli dojść do bezpiecznego poziomu jakości powietrza. Obecne prawo nie wystarcza, by to osiągnąć" - zauważył Kiesewetter, komentując wyniki symulacji.

Zaznaczył, że instytut jest w stanie wyraźnie wskazać różne źródła, przyczyniające się do skali zanieczyszczeń w danej okolicy. "Niektóre miasta mają najwyraźniej problem lokalny, który można rozwiązać, podejmując działania na poziomie lokalnym. W przypadku wielu innych, jak np. Wiednia, większość zmierzonych stężeń pochodzi ze źródeł poza miastem, a czasami nawet poza granicami kraju" - mówi.

Jak dodaje, "zbliżenie poziomu zanieczyszczeń do dopuszczalnej granicy wskazywanej przez WHO będzie wymagało ograniczenia emisji z różnych źródeł, z których dwa były często dotychczas przeoczone. Zwłaszcza w Europie Wschodniej dominują emisje pochodzące z paliw stałych, wykorzystywanych do ogrzewania domów. W wielu regionach Europy widzimy też ważny udział wtórnych aerozoli nieorganicznych, powstających przy okazji emisji amoniaku ze źródeł rolniczych". (PAP)

zan/ mki/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Szybki internet sprzyja otyłości

  • Fot. Adobe Stock

    USA/ Badania: ponad jedna trzecia operowanych pacjentów wciąż doświadcza działań niepożądanych

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera